Co tu się i dlaczego tak długo? „The Husky & His White Cat Shizun” #2–3 Rou Bao Bu Chi Rou, recenzja powieści

Jakoś tak wyszło, że po przeczytaniu drugiego tomu The Husky & His White Cat Shizun zupełnie straciłam serce do tej serii, przez co zaczęta w kwietniu zeszłego roku notka o niej nigdy nie powstała. Teraz, trochę z nudów i desperackiej fali nic-mi-nie-pasuje złapałam za trzecią część tej historii i… no, kliknęło. Do tego stopnia, że dorwanie się do tomu czwartego służy mi właśnie za bardzo skuteczną marchewkę. Co się wydarzyło, że aż tak się obraziłam, a co zmieniło, że właściwie jęczę do swojego odbicia i wytykam sobie bycie okrutną wiedźmą? Zobaczmy!

Grzechem pierworodnym większości wydawanych w oficjalnym obiegu powieści danmei jest to, że powstawały z myślą o odcinkowej publikacji w Internecie i to niekoniecznie taką, gdzie osoba pisząca miała całość dokładnie z góry zaplanowaną objętościowo. To przekłada się niestety na ich niekoniecznie potrzebną z punktu widzenia ekonomii tekstu… rozwlekłość i piszę to z pełną świadomością, że część z was w ogóle nie rozumie, jaki mam z tym problem, w końcu więcej tekstu to więcej czytania, więc właściwie tylko się cieszyć. Sęk w tym, że w momencie, gdy nie musimy czekać na kolejne odcinki, a więc zadowalać się określonej długości rozdziałami, poznajemy tekst w nieco inny sposób – i niekoniecznie będziemy zadowoleni z takiego nadmiaru. Ja na przykład strasznie w takich momentach cierpię: tak samo narzekam na Webtoonowy Lore Olympus i na pewnych polskich autorów epoki pozytywizmu, którym płacili od linijki. I właśnie to przeciąganie niektórych scen czy wydarzeń najbardziej mnie zirytowało w drugim tomie The Huksy & His White Cat Shizun – spokojnie można by było wyciąć z tego tomu co najmniej jedną trzecią tekstu bez żadnej szkody dla fabuły, relacji między bohaterami czy późniejszego wykorzystania już w tak wcześnie wprowadzonego foreshadowing. W trzecim tomie z takich fragmentów do przycięcia również trochę się trafiło, ale nie aż tak dużo i – no, nie będę ukrywać – były bardziej emocjonalnie nasycone, a przez to i trzymały lepiej uwagę.

No, dobrze, ale co tam, zapytacie zapewne, u naszej tak jakby próbującej się zreformować szumowiny wszech czasów? W drugim tomie The Husky & His White Cat Shizun kończymy przygodę nad Jincheng: nasi bohaterowie uciekają z dużym trudem z dna jeziora i wracają do swojej sekty. Odniesione przez Chu Wanninga rany sprawiają, że jest bardzo osłabiony, dlatego we śnie nawiedza go wspomnienie z poprzedniego życia – a dokładnie z jednej z nocy spędzonej z Mo Ranem 1.0. Potem jest jeszcze dziwniej: kurczy się do rozmiarów dziecka i przez pewien czas będzie udawać jednego z akolitów Shisheng Peak. I w takiej również postaci razem ze swoimi pozostającymi w niewiedzy uczniami udaje się na szkolenie do Peach Blossom Spring, czyli do na wpół-boskich istot z wyższego świata kultywacji, chcących podzielić się z przedstawicielami niższych sekt wiedzą, by mogli stawić czoła nadchodzącej katastrofie. To tu Mo Ran 2.0 będzie mógł więcej czasu spędzić z Chu Wanningiem-jako-dzieckiem, czegoś się również nauczyć i przejść przedziwną magiczną symulację, w której być może podejrzeli losy jednego z przodków Yuheng Elder, gdy ten żył jeszcze w Lin’an. Całość tego edukacyjnego ćwiczenia – nie zgadniecie – kończy się niemałą katastrofą, oskarżeniem Mo Rana 2.0 o morderstwo, jakiego akurat nie popełnił, ponownym objawieniem się głównego złego serii oraz udaniem się Chu Wanninga i byłego cesarza ludzkości w podróż, mającą pomóc im odnaleźć sprawcę katastrofy w Peach Blossom Spring.

W trzecim tomie czeka nas mniej jeżdżenia z punktu A do punktu B – Chu Wanning i Mo Ran 2.0 kończą swoją wyprawę i wracają do Shisheng Peak w sumie z pustymi rękoma, ale wprost w kolejne kłopoty: tym razem zaprowadzą ich ponownie do Butterfly Town, gdzie niespodziewanie otwiera się wyłom między światem ludzi a światem duchów – zgodnie ze wspomnieniami naszej szumowiny: nie w tym miejscu i nie w tym czasie. Zresztą, nie tylko to wydarzenie rozegra się inaczej niż w pierwszej wersji historii świata – na Mo Rana 2.0 czeka w tym tomie zresztą sporo zaskoczeń, epifanii oraz, nazwijmy to, podróży zmieniającej życie. Jeśli chwyciliście za tę serię, szukając wątków romansowych – to ta da wam sporo radości i emocji.

Dużo w tych dwóch tomach się dzieje – zwłaszcza w czasie wizyty w Peach Blossom Spring pojawi się sporo postaci, które Mo Ran 2.0 zna z pierwszej wersji swojego życia (czyli z wersji 1.0). Nie są to niestety postacie, jakich moglibyśmy nie zapamiętywać, ponieważ służą autorce do dokładniejszego zarysowania tego, co nawyprawiał jej główny bohater, zanim otrzymał od wszechświata drugą szansę na lepsze pokierowanie swoim życiem. W późniejszych częściach bowiem wciąż będą odgrywać ważne role, więc jeśli ktoś ma podobne do moich problemy z zapamiętywaniem imion dużej liczby nagle pojawiających się postaci i nie chce się wam ciągle przeskakiwać na koniec książki do aneksu, proponuję robić notatki. Albo po prostu czytać dalej, mając nadzieję, że autorka co nieco nam o tych bohaterach przypomni w dalszej części historii – ja nie mam, Rou Bao Bu Chi Rou niestety często zapomina o przypominaniu nam ważnych informacji. Relacje Mo Rana 2.0 z przedstawicielami innych sekt służą pokazaniu kontrastu między oboma wersjami naszej powoli reformującej się szumowiny, ale pozwalają nam również ciut lepiej poznać wcale nie tak dobrze opisany dotychczas system sekt oraz relacji między nimi, choć już na tym etapie mogłybyśmy sobie życzyć nieco więcej informacji na ten temat.

W tomie drugim The Husky… Mo Ran i Chu Wanning będą sporo podróżować: do Peach Blossom Spring i później, poszukując śladów głównego złola (bez większych sukcesów w tej materii zresztą), a przede wszystkim spędzając wyłącznie ze sobą dużo czasu, jak nigdy przedtem. Tak, więc jeśli chodzi o budowanie wątku romansowego – acz rozwijającego się tak wolno, że niektórzy mają ochotę osobę piszącą udusić – też sporo się zadzieje. Z jednej strony mamy Mo Rana 2.0, który po mistrzowsku wciąż ignoruje fakt, że to, co czuje wobec swojego mistrza/byłego kochanka to nie tylko podszyte wściekłością pożądanie, a z drugiej Chu Wanninga, równie mocno zaprzeczającemu swojemu zainteresowaniu młodym podopiecznym. Nad nimi wisi niebyła dla nich przeszłość, jaka przesiąka do wersji rzeczywistości 2.0 w postaci nawiedzających naszą szumowinę wspomnień oraz rzadkich na razie snów o swoim/nie swoim życiu jego nauczyciela. Tak więc kilka „smaczków” na nas tu czeka, choć nie tak wiele, jak byśmy zapewne chciały – tu musimy doczytać do wydarzeń z tomu trzeciego, gdzie Mo Ran nieco bardziej ogarnie własne emocje.

Właściwie większość wydarzeń czysto fabularnych w tomie drugim – związanych z nieznanym, potężnym wrogiem, który już na tym etapie kilkukrotnie znacząco zagroził naszym bohaterom – służy temu, by pogłębić relację między Mo Ranem i Chu Wanningiem w stopniu oczywiście odpowiadającym temu, że znajdujemy się wciąż właściwie na początek tej historii. W amerykańskim wydaniu, jak wreszcie podał wydawca, The Husky & His White Cat Shizun liczyć będzie 11 tomów, trochę więc jeszcze naszym bohaterom zajmie wpadnięcie na to, co czują do siebie nawzajem. Natomiast fragmenty związane z właściwą fabułą w tomie drugim – zwłaszcza rozdziały poświęcone symulacji wydarzeń w Lin’an oraz bezpośrednie ich konsekwencje są… nudne, głównie przez ich zbytnie rozwleczenie. Tom trzeci jest dużo lepiej wyważony, jeśli chodzi o przedstawienie obu wątków, a także lepiej – choć nie perfekcyjnie – przekazane nam emocje postaci.

A skoro mowa o emocjach postaci – przede wszystkim Mo Rana 2.0 – wspomnę również, że podejście naszej szumowiny do Chu Wanninga przejdzie dość gwałtowną przemianę między drugim i trzecim tomem (czyli między 46 a 119 rozdziałem). Fakt dowie się wielu rzeczy, o jakich nie miał pojęcia, na przykład, dlaczego jego mistrz w rzeczywistości 1.0 nie uratował Shimeia, więc kilka klocków (klepek?) w końcu mu się w głowie poukłada i zostawi w niemałym szoku. Pomimo wszystko jednak to dość szalone tempo emocjonalnej oceny Chu Wanninga, które nieco wyjaśnią również późniejsze rozdziału, a trochę tego nie zrobią. Ale też na tym etapie moja nadzieja na to, że psychologia postaci jeszcze jakkolwiek się sensownie zepnie, spakowała walizki i życzyła mi dobrej zabawy. Częściowo problemem jest konstrukcja samego protagonisty – Mo Ran 1.0 oraz początkowo poznany przez nas Mo Ran 2.0 to człowiek przyzwyczajony do bycia największym drapieżnikiem, przed którym wszyscy padają na twarz. Mordował wszystkich, jak chciał, nurzał się w krwi swoich wrogów, za nic mając cokolwiek poza własnym – zmiennym, szalonym, pozbawionym cienia racjonalności (to też się później wyjaśni) – „chcę”. Z jednej strony fajnie poczytać o takim zadufanym w sobie dupku, który ponownie musi przynajmniej udawać, że jest posłuszny swojemu mistrzowi, a z drugiej strasznie trudno rozpisać jego rozwój oraz zmianę podejścia do życia tak, by był przekonujący na przestrzeni zaledwie trzech tomów, w jakich dzieją się też inne rzeczy. Nie twierdzę, że to niemożliwe – podobną rękawicę podjęło pisarskie duo Ilona Andrews, decydując się napisać powieść o Hugh d’Ambray (Iron and Magic) i obsadzić go w roli w miarę pozytywnej postaci. Twierdzę, że trzeba by się na tym skupić i nieco bardziej kwestię przemyśleć. Generalnie, jeśli w trakcie lektury my sami za dużo jednak nie będziemy tego analizować i odwrócimy wzrok od tego problemu, wyczekując romansowych elementów – spokojnie damy radę przebrnąć przez te części.

Na koniec chcę wspomnieć o czymś, co mnie frapuje w The Husky…, ale też zdecydowałam się generalnie ten problem dla spokoju czytania ignorować: następstwo czasowe, czyli timeline. Rou Bao Bu Chi Rou nie ma w zwyczaju zaznaczać, ile czasu minęło między poszczególnymi częściami jej historii, posługuje się raczej określeniami typu „później” albo czymś w rodzaju „wyjechali i dotarli na miejsce”. Sprawiło to, że gdy Mo Ran 2.0 zauważył, że urósł i teraz już jest równy wzrostem ze swoim mistrzem, a później nagle pojawia się informacja dotycząca tego, ile czasu minęło już od powrotu naszej szumowiny do swojej przeszłości to… no okazują się to zaskakująco długi czas, którego nie odczuwamy, czytając. Nie chodzi o to, że autorka powinna opisywać tydzień po tygodniu długiej podróży, odpadlibyśmy w ciągu pięciu zdań w końcu, ale naprawdę przydałoby się więcej takich czasowych kotwic, aby co mniej czasoprzestrzennie zorientowani (czyli np. ja) nie czuli się aż tak… zaskoczeni. Inną kwestią pozostaje wiek bohaterów oraz to kiedy i jak osiągnęli tak wiele, będąc młodymi mężczyznami – tu patrzę z przymrużonymi oczyma na Chu Wanninga. Ponoć się dowiemy, co i jak się wydarzyło, więc zobaczymy.

Wiem, trochę narzekam, ale naprawdę drugi tom The Husky… mnie bardzo zirytował i strasznie długo zajęło mi przekonanie siebie samej, żeby sprawdzić dalsze losy Mo Rana i Chu Wanninga w kolejnej części. Trzeci tom wciąga: jest sporo dobrej, dynamicznej akcji, kultywatorzy latają w te i we w tę, próbując ogarnąć Bardzo Kryzysowy Kryzys, wychodzą na jaw fakty, które wreszcie tłumaczą nam zachowanie tytułowego Shizuna, Mo Ran 2.0 zaczyna ogarniać własne emocje, potem Dzieje się Rzecz i jest smutek, aby na końcu wszystko udało się w miarę ogarnąć. Tom w zasadzie nie kończy się cliffhangerem – chyba że was ciekawość zżera, co będzie dalej i czemu jeszcze tyle części do końca, och czemu – więc jeśli nie macie pod ręką czwartego, spokojnie możecie dotąd doczytać i poczekać na kolejne. I na przykład złapać za coś innego – ja się wzięłam za Stars of Chaos (Sha Po Lang) i dałam się priest porwać do jej świata łączącego wuxia i steampunk. No i ta seria ma trochę więcej litości – zamknie się na pięciu tomach, a nie na jedenastu.


Ilustracje w tym wpisie są screenami z elektronicznych wydań obu tomów.


Metryczka

  • Liczba tomów: 11 (311+39 rozdziałów)
  • Rozdziały: tom 2: 46–88, tom 3: 89–119
  • Data wydania: 24.06.2023 (tom 2), 3.10.2023 (tom 3)
  • Wydawca amerykański: Seven Seas Entertainment
  • Tytuł oryginału: 二哈和他的白猫师尊 (Èr Hā Hé Tā De Bái Māo Shī Zūn)
  • Demografia: josei
  • Gatunek: danmei ・ xianxia

Skomentuj